środa, 2 listopada 2011

Mały Oliwierek bardzo nas potrzebuje

Oliwier ma 4,5 roku. W sierpniu 2010 roku rozpoznano u niego jeden z najcięższych nowotworów złośliwych u dzieci – Neuroblastoma stopień IV z przerzutami do węzłów chłonnych i szpiku kostnego. Możliwości leczenie w Polsce wyczerpały się. Obecnie jedyną szansą dla Oliwierka jest kontynuacja leczenia w Klinice w Greifsland (Niemcy), które wyceniono na 80 tyś. Euro. Sami nie jesteśmy w stanie zebrać tak ogromnej kwoty... Prosimy, pomóżcie nam wygrać tę nierówną walkę!!! Każda złotówka jest cenna...

Subkonto Oliwierka:
Fundacja "Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową"
ul. O. Bujwida 42
50-368 Wrocław
Numer konta:
11 1160 2202 0000 0001 0214 2867
tytułem wpłaty:
"Dla Oliwiera Przybek"
 

Ruszyła linia SMS dla Oliwierka!Wyślij sms o treści OLIWIER na numer 7138 (koszt 1 zł + vat) Usługę świadczy firma Pohonest. Z każdego wysłanego smsa na konto Oliwiera trafi 0,44 zł.

Kontakt: tel. 502165800
e-mail: rembrand1@op.pl 
Blog: http://oliwier-przybek.blogspot.com
Reportaż: http://www.tvp.pl/wroclaw/informacyjne/fakty-program-informacyjny/wideo/01112011/5590815  (9,13 min programu! )

niedziela, 30 października 2011

Na co narażane są w szpitalach chore dzieci? Cała prawda o przyczynie śmierci Zuzi Kasprzyk

Mama Zuzi pisze: Moi drodzy dziś ośmielam się dokonać wpisu, który po powiadomieniu Was o śmierci mojej ukochanej Zuzi jest równie bolesny. Otóż musimy spojrzeć prawdzie w oczy, Nasza kochana Zuzia nie zmarła z powodu białaczki, bowiem moja córeczka
została zarażona przy pobieraniu szpiku do badania w dniu 07.10.2011 bakterią szpitalną zwaną KLEBSIELLA PNEUMONIAE
i ośmielam się powiedzieć z pełną tego odpowiedzialnością, że za tą śmierć odpowiada personel medyczny z oddziału H-O w Kielcach.Piszę to dlatego, żeby pomóc rodzicom uratować inne dzieci. W dniu 25.10.2011 pani, która jest na wysokim stanowisku
w tutejszym oddziale oskarżyła nas (ja tak odczułam), że to ktoś z odwiedzających wniósł tę bakterię. Nigdy w życiu nie słyszałam głupszego oskarżenia, w tym momencie stykamy się z tzw. spychologią, przyznać się do własnego błędu jest ciężko. Zuzia do niedzieli 09.10.2011 była w bardzo dobrej formie, po południu zaczęła uskarżać się na ból plecyków wskazując na miejsce wkłucia, gdy zobaczyłam wystraszyłam się, otóż w miejscu tym była opuchlizna i znaczny rumień, gdy zawołałam lekarza, zostały zlecone okłady z rywanolu. Miałam nadzieję, że to pomoże jednak w nocy Zuzia zaczęła bardzo gorączkować. Kochani więc takie bzdury to mogą wmawiać mamie, która przed chwilą weszła, że tak powiem z domu na oddział H-O i nie  ma bladego pojęcia o leczeniu i przebiegu choroby, bo przecież we wrześniu 2009 też byłam laikiem w tej kwestji  też się uczyłam wszystkiego od podstaw. Gdy pojechałam z Zuzią do Lublina to pielęgniarki pytały mnie gdzie nauczyłam się takiej precyzji przy podawaniu leków i pielęgnacji tak chorego dziecka bo tam wszystko robiła mama pod podglądem i podsłuchem,
pielęgniarki wchodziły tylko do podłączenia płytek, masy erytrocytarnej, kroplówki, morfiny no i oczywiście szpiku,  całą resztę robiła mama, łącznie z myciem sali, łóżka, okien i całego sprzętu  medycznego. Jest mi bardzo przykro, bo tam Zuzia miała całkowicie organizm wyjałowiony i nikt jej nie zaraził żadną bakteria.
Moi drodzy na dzisiaj tyle, będę opisywać  chorobę mojego aniołka krok po kroku bo myślę, że w pełni sobie na to zasługuję żebyście poznali prawdę. A inne dzieci zasługują na ocalenie.
Tu APEL z mojej strony potrafmy czasem przyznać się do błędu, myślę że honor, jest ważniejszy niż chore ambicje.
Ludzie ja płaczę i nie mogę się z tą śmiercią pogodzić i bardzo proszę o zrozumienie, ja nie chcę nikogo oskarżać,  ja chcę tyko poznać prawdę...?

Wpis pochodzi z blogu: http://zuziakasprzyk.blog.onet.pl/

wtorek, 25 października 2011

Złe wieści z bloga Michałka.

Zbliża się moment prawdy. Choć ciężko się z tym pogodzić, stan Michałka z dnia na dzień pogarsza się. Bóle nowotworowe nasilają się coraz bardziej. Wszystko wskazuje na to, że nowotwór nie reaguje już na chemioterapię.  Jeśli stan Misia nie poprawi się w najbliższym czasie, wyjazd do Kolonii nie będzie możliwy, ponieważ warunkiem dalszego leczenia był dobry stan Michałka. Nie tracimy nadziei, ciągle wierzymy… jednak nadeszła chwila, w której trzeba zmierzyć się z rzeczywistością i pogodzić się z tym, co prawdopodobnie nieuniknione.  W obecnej chwili jedynie cud może uratować Michałka…
W związku ze złym stanem Michałka i brakiem możliwości dalszego leczenia, na prośbę Rodziców zbiórka pieniędzy zostaje wstrzymana. Prosimy nie wysyłać smsów i nie wpłacać pieniędzy na subkonto Michałka w Fundacji „Z uśmiechem” oraz w niemieckim stowarzyszeniu Ein Recht auf Leben. Zgromadzone do tej pory środki pozostaną na koncie Fundacji- w każdej chwili będzie je można wykorzystać na dalsze leczenie, jeśli tylko pojawi się taka możliwość.
Kochani, w tej chwili Wasza obecność jest szczególnie potrzebna. Nie prosimy już o wsparcie finansowe- tym razem błagamy o cud dla Misia. Wysyłajmy pozytywne myśli w kierunku Michałka, módlmy się, trzymajmy kciuki, prośmy o cud...
Informacje pochodzą z bloga Misia:  http://www.michalekromaniuk.blogspot.com/

sobota, 8 października 2011

Mariusz Stępniak nareszcie po przeszczepie serduszka:)

W dniu dzisiejszym, tj. 6 października 2011, po godzinie 21-wszej czasu w Niemczech, rozpoczęła się operacja, w czasie której Mariusz otrzyma nowe serduszko. Zabieg potrwa przeszło 12 godzin, następne 24 godziny będą bardzo ważne dla niego. 7.10.2011r.
Operacja się udała... Mario jest w śpiączce, lekarze lekko się wahali rano, kiedy go wybudzić. Wciaż są robione badania i pomiary, aby wszsytko dalej szło dobrą grogą.. 24 godziny po operacji sa najważniejsze i zadecydują, co dalej bedzie z Mariuszkiem.
Kilka minut po 16-stej odłaczono Mariusza od respiratora, oddycha samodzielnie i serce bije samo. Bardzo cierpi, ale niestety to jest nieuniknione po tak poważnej operacji. Kroczek do przodu zrobiony.
8.10.2011r.
Ciśnienie jest nieco za wysokie 170/70 ale lekarze już pracują nad tym by je obniżyć , zmęczenie i ból oczywiście występuje ale jest to oczywista cześć dochodzenia do pełnego zdrowia po przebytej operacji.
Informacje pochodzą z bloga: http://lightofhope.info/blog-pl.html

środa, 5 października 2011

Jedyną szansą dla Zuzi jest leczenie za granicą.

Zuzi choroba rozpoczęła się pod koniec sierpnia 2009r diagnoza która brzmiała jak wyrok: ostra białaczka
limfoblastyczna T-komórkowa i chłoniak śródpiersia, poza tym stwierdzono
u Zuzi powiększoną wątrobę, śledzionę, obecność płynu w jamach opłucnych
i osierdziu, a także odchylenia w układzie krzepnięcia. Rozpoczęła się
walka z chorobą, na której pokonanie specjaliści dają nam 60%. Przeszła już sterydoterapię i kilka bloków chemioterapii, które wyniszczyły jej organizm jak również przeszczep szpiku kostnego od niespokrewnionego dawcy.
Ostatnie wieści z bloga Zuzi, Jej mama pisze:
Kochani niestety złe wieści, nie ma już żadnych wątpliwości, Zuzia ma kolejną wznowę.  Nie wiem co będzie dalej, wszystko w rękach Boga. Dziś tylko tyle, będę modlić się  o cud.

Moi drodzy w moim sercu wielki żal. Dziś dowiedziałam się, że dla Zuzi w Polsce wyczerpały się wszelkie możliwe sposoby leczenia. Musimy szukać pomocy za granicą. Do tej pory nigdy Was o nic nie prosiłam, a dziś błagam jeśli jest ktoś, kto w jaki kolwiek sposób  może pomóc mojej kochanej córeczce, to błagam o pomoc. Przede wszystkim potrzebujemy kontaktu z kliniką w Niemczech, bądź innym kraju która podjęła by się dalszego leczenia Zuzi. Potrzebujemy tłumacza, który podejmie się tłumaczenia historii choroby na język niemiecki, nas niestety nie stać by za to zapłacić. Jeżeli uda nam się znaleźć klinikę w Niemczech, będę musiała Was błagać o pomoc finansową, mam nadzieje że nam pomożecie. Jesteśmy w trakcie załatwiania fundacji na ten cel. Zuzia jest tak kochanym dzieckiem, że nie zasługuje na śmierć w tak młodym wieku. Módlmy się i wspólnie działajmy, a wierzę że razem damy radę uratować Zuzię.

Dziękujemy, że z nami jesteście dla nas rodziców to wielkie szczęście. Każdy komentarz mobilizuje nas do dalszej walki, do walki o życie naszej kochanej Zuzi. Dziękujemy pani Ani za tłumaczenia dokumentów, które przesłaliśmy. Dziękujemy pani Wandzie za zaangażowanie w pomoc.
Ponieważ od wczoraj Zuzia ma subkonto w fundacji, więc niema jeszcze pieniążków na nim, ale oczywiście będziemy Was informować o postępach, mamy zamiar na dniach założyć paypala.
Dziś udało mi się porwać na 2 godziny Zuzię z oddziału do biura paszportowego, w celu wyrobienia jej paszportu i od razu są efekty tej wyprawy, poszła spać o 19:00 ponieważ bardzo bolały ją plecy. Ogólny stan naszego słoneczka jest dobry, ale jest trochę osłabiona, dlatego musimy działać , żeby zdążyć. Proszę Was o wszelkie darowizny, każda złotóweczka, każdy grosik jest potężnym krokiem ratowania Zuzi.


Kochani wiem, że na subkoncie są już pierwsze pieniążki, bardzo Wam za to dziękuję, myślę, że od poniedziałku, może wtorku będziemy Was informować na bieżąco jaki jest stan zgromadzonych środków. Jesteście cudowni, że nam pomagacie.
Zuzi dziś wyniki pospadały, miała toczoną krew i narzeka na bolące plecy, aż się boje co to może być.
Jutro czeka ją pobieranie szpiku i lędźwiówka, więc bolesne chwile przed nią. Mam nadzieję, że wyniki szpiku będą w miarę dobre, oto będę się dziś modlić i Was też proszę o modlitwę.
Proszę każdego co odwiedza Zuzi blog o modlitwę w tej chwili to ona jest teraz  najważniejsza. Kochani w to co teraz napiszę samej trudno mi uwierzyć. Zuzi stan jest bardzo ciężki, wczoraj chodziła, bawiła się, była uśmiechnięta. W nocy zaczeła bardzo wysoko gorączkować, został jej włączony antybiotyk,  rano dostała duszności zaczęła sinieć. Badania są złe wszystko bardzo pospadało, wyniki wątrobowe i nerkowe też bardzo złe. Niema siły tylko śpi, ma bardzo niskie ciśnienie, ja nie wiem co się stało poprostu niewiem jak to możliwe, stan jest bardzo ciężki i poważny. Kochani błagam Was o modlitwę wszystkich, niech każdy pomodli się o cud, tak jak umie, tak jak potrafi, a Bóg może nas wszystkich wysłucha. Boję się każdej minuty i w każdej minucie się modlę .
Blog Zuzi, znajdziecie na nim informacje jak pomóc oraz aktualności dotyczące stanu zdrowia Zuzi: http://zuziakasprzyk.blog.onet.pl/
SOS Zuzi: http://www.youtube.com/watch?v=VHfr8wpHrvs 
kontakt z mamą Zuzi: switalskakielce@wp.pl 
Artykuł o Zuzi: http://kontakt24.tvn.pl/artykul,dla-zuzi-kasprzyk-w-polsce-wyczerpaly-sie-wszelkie-mozliwe-sposoby-leczenia,145448.html  

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Ubranka dla Małego Mukolinka

Moi drodzy, słowa te kieruję przede wszystkich do osób które do tej pory „ubierały” Mateuszka przysyłając cudowne rzeczy których już nie będą nosić ich pociechy a w których nasz mukolinek mógłby jeszcze „spokojnie podreptać”.

Córka zrobiła swoisty remanent w szafka na rzeczy, po jego zakończeniu okazało się że szafki  są puste. Mateo powyrastał z wszystkiego a jak wiecie zapewne koszt zaopatrzenia go w rzeczy niezbędne do funkcjonowania przewyższył by znacznie koszt „zabawek do zerówki”
Kochani jeżeli znajdziecie gdzieś w swoich szafach używane, niepotrzebne już rzeczy i zechcielibyście się podzielić z nami, bardzo proszę nie wyrzucajcie ich ale prześlijcie do nas a będziemy bardzo, bardzo wdzięczni.

Tak prawdę mówiąc każde ubranko, koszulka, spodenki, kurteczki i sami wiecie co……pozwoliło by nam zaoszczędzić pieniążki, których notabene nie mamy.
Proszę tak oficjalnie tylko i wyłącznie dlatego, że proszę o rzeczy które już nie są Wam potrzebne, których być może chcielibyście się pozbyć, to  już wiecie co z nimi zrobić. Za ewentualne paczki zapłacimy.

Przepraszam bardzo za tak śmiałą i otwarcie sprecyzowaną prośbę ale mimo, że nasz mukolinek zasługuje na wszystko co najpiękniejsze i najlepsze……….nie jesteśmy mu w stanie tego zapewnić, co jak wiecie jest naszym „przekleństwem” Jak widzicie mamy problem by ubrać Mateuszka a co dopiero z resztą, niezbędną do życia i walki  z mukowiscydozą.(mukolinkowy dziadek)
Dla Mateuszka są potrzebne ubranka w rozmiarze 122 - 129

KONTAKT:
Magda Szostak
83-110 Tczew
Ul. Kasztanowa 16B/10
Tel. 608443768

Apel pochodzi z bloga Mateuszka do czytania którego serdecznie zapraszam: http://mati-szostak.pl/


niedziela, 28 sierpnia 2011

Mały Franio czeka na pomoc.

Franek urodził się jako wcześniak. Dostał tylko sześć punktów w skali Apgar. Musiał leżeć pod respiratorem. Przez pierwszy miesiąc karmiony był przez sondę, bo nie miał odruchu ssania. Teraz jest lepiej, ale przed maluszkiem jeszcze długa droga do tego, by mógł samodzielnie zjeść posiłek.
Ratuj Frania! Prosimy!
Numer konta „Fundacji Faktu":
60 1880 0009 0000 0011 0211 4001
W rubryce „Tytułem:" przelewu umieść dopisek „Dla Franka"
Więcej informacji znajdziesz tu:
http://www.fundacjafaktu.pl/Ratujmy-Frania-sliwke-,artykuly,111695,1.html

piątek, 12 sierpnia 2011

Renata Cichocka zmarła 11.08.2011



Wszystko przemija,
wszystko jest w ruchu,
każda godzina jak garstka puchu.

I ty, człowieku, ciągle się zmieniasz,
rodzisz się, żyjesz, potem umierasz.

Gdzie jest sens,
gdzie jest cel,
jaki kres życia?

Boże - Ty to wiesz, więc mów,
bo pytam, gdzie jest sens?

Sensem jest miłość,
celem Ty - Panie.
Śmierć to nie nicość,
lecz zmartwychwstanie.
I po to człowiek został stworzony,
żeby przez życie mógł być zbawiony.

sobota, 30 lipca 2011

Poznaj historie Pawła Janysz

Janysz Paweł Fabian
Data urodzenia: 2005-05-28
Schorzenie: wrodzona wada serca pod postacią atrezji zastawki tętnicy płucnej z ubytkiem w przegrodzie międzykomorowej, MAPCAs, lewostronnym łukiem aorty oraz z zespołem Fallota 

moja mamusia nosiła mnie w brzuszku przez cała ciaże bez żadnych powodów do niepokoju.
Pewnego dnia chcialem juz wyjsc na swiat ... 
28 maja 2005 r.Urodziłem sie duży i silny, lekarze zapewniali mamusie że wszystko jest w porzadku choć w moim serduszku słychac było jakies szmerki. Mówiono nam, że moze tak być i żeby narazie sie tym nie martwić ... bo ... wiele dzieci po urodzeniu tak ma. 
1 czerwca 2005 r.Wraz z mamusia mielismy już wyjsć do domku ale by upewnic sie ze jestem zdrów zrobiono mi echo serca. I tu ... przeżylismy dramat ... pani doktor stwierdziła u mnie bardzo poważna i skomplikowana wade serca. Natychmiast - tego samego dnia - trafilem do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Mama była przerażona, ale pani kardiolog z Olsztyna uspokajała mówiac ze moja wada serduszka jest możliwa do zoperowania.
Nastepnego dnia ... 

2 czerwca 2005 r.Przeszedłem kolejne badania, w tym cewnikowanie serduszka, które potwierdziło moja poważna wade w postaci atrezji zastawki tetnicy płucnej z ubytkiem w przegrodzie miedzykomorowej, licznymi anastomozami MAPCA's, lewostronnym lukiem aorty oraz z zespołem Fallota.
Wszyscy przeżylismy dramat, a moja wspaniała mamusia powiedziała że i tak bedzie o mnie WALCZYC !!!
Pobyt w CZD dla mamy był koszmarem - lekarze codziennie odbierali mamusi nadzieje że bede życ i dodawali ze moja wada serduszka jest dla nich zaskoczeniem, że z czyms takim spotkali sie poraz pierwszy i nie sa w stanie mi (nam) pomóc.
Wielokrotnie oznajmiali mamie żeby nie przywiazywała sie do mnie zbyt emocjonalnie bo i tak do końca życia zostane w szpitalu. Nastepnego dnia powiedzieli mamusi by zabrała mnie do domu bo jesli cos zacznie sie dziac z moim serduszkiem to i tak mi nie pomoga.
Mamusia zaczela szukac pomocy dla mnie bo bardzo mocno mnie pokochala i nie chciala dopuscic mysli ze odejde. Dowiedziala sie ze na swiecie takie wady jak moja sa juz korygowane. Proszac o porade lekarzy z CZD stwierdzili, ze jesli nie oni - to nikt nam nie pomoze.

7 czerwca 2005 r.Wraz z mama wrócilismy do mojego nowego domku. Ciagle mamusia była przy mnie i nasłuchiwała czy moje "zepsute" serduszko jeszcze pracuje.
Bedac pod satała kontrola pani kardiolog z Olsztyna robiono mi przerózne badania ... EKG, mierzono saturacje, badania echokardiograficznego. Mamusia wciaż nie traciła nadziei i szukała pomocy.
Gdy miałem 8 miesiecy trafiłem do szpitala w Krakowie. Tam przeprowadzono mi badania które jednak potwierdziły wczesniejsze diagnozy. Wykonano cewnikowanie i stwierdzono ze moje żyłki sa zbyt malutkie by wykonać korekcje wady. Natomiast w jednym płucku zaczeło wytwarzac sie już nadcisnienie.
Po powrocie do domku życie toczylo sie dalej a mamusia nie ustepowała w poszukiwaniu dla mnie pomocy. Znalazła w internecie informacje o klinice w Niemczech i zwróciła sie do nich z prosba o ratowanie mojego serduszka. Przesłała tam wszystkie dokumenty dotyczace moich badań oraz przebieg choroby.
Otrzymalismy pozytywna odpowiedz i po wpłaceniu ... 25 000 EURO ... które pochłoneły wszystkie nasze oszczednosci i zdolnosci kredytowe ... wyznaczono date operacji. Tam lekarze powiedzieli nam, że te wady operuje sie w trzech etapach. Pierwszy etap to 6 miesiac życia a ja miałem juz ... 2 latka.
Zdecydowali, ze zrobia korekte calkowita. 

4 czerwca 2007r.Przeprowadzono operacje trwajaca blisko 10 godzin. Ich zdaniem przebiegła pomyslnie. Mój mostek nie został zamkniety, czy podejrzewali ze jednak cos jest nie tak ?
Okazało sie że moje płuca nie podjeły pracy. Kardiochirurg, który operował moje serce stwierdził, że z nim jest wszystko w porzadku ale, ... płuca nie funkcjonuja prawidłowo.
W zwiazku z tym pobrano mi wycinek do badan histopatologicznych. Nastepnego dnia były wyniki - płuca anatomicznie zdrowe. Zdecydowano zrobic cewinkowanie serca by znalezc przyczyne. Uprzedzono nas że moge tego nie przeżyc bo mój stan jest juz i tak bardzo ciezki. Wynik cewnikowania był zaskakujacy - czeka mnie kolejna operacja.

7 czerwca 2007 r.Wykonano mi kolejna operacje, bardzo poważna - 8 godzin. Mój stan był nadal krytyczny, płuca wciaż nie pracowały. Lekarze znów opowiadali mamusi ze moge ... umrzeć.
Miałem juz wylewy wewnetrzne a nerki, watroba i trzustka tez przestały pracowac. Lekarze podjeli dramatyczna decyzje - 11 czerwca mieli mnie odpiac od ECMO. Podawano mi leki na zwiotczenie zył w plucach ale i tak ciagle powatarzali, ze .... to koniec. Mamusia jednak nie traciła nadziei i ciagle towarzyszyła jej wiara i modlitwa że bede zdrów. 

10 czerwca 2007 r.Lekarze sami stwierdzili ze stał sie CUD - bo moje płucka zaczeły pracowac ale mój stan wciaż był cieżki i podjeto kolejna decyzje o cewnikowaniu, w trakcie którego powiekszono dziure miedzy komorami i wykonano dziure miedzy przedsionkami w celu wyrównania cisnienia w sercu.
Musiałem byc podłaczony do respiratora bo podczas operacji uszkodzono mi przepone. Dodatkowo przeszedlem SEPSE której towarzyszyla mi 42 st. goraczka oraz zarazono mnie gromkowcem. Przebywajac w klinice w Lipsku dodatkowy miesiac koszt mojego pobytu wzrósl do ... 54 000 EURO a ja wciaz mialem "nienaprawione" serduszko. 

9 lipca 2007 r.Lotnicze Pogotowie Ratunkowe przetransportowalo mnie do CZD w Warszawie.
Przelot specjalistycznym samolotem wyposazonym w sprzet medyczny kosztowal nas ... 35 304.00 PLN. 

28 lipca 2007 r.Trafilem do Olsztyna. Cały czas przebywałem na OIOM-ie podpiety pod respirator który pomagał mi w oddychaniu. Każdy dzień to walka o życie i zdrowie. Wierze ze przezwycieżymy wszystko.
Obecny mój stan zdrowia jest dobry pomimo tego, ze w kazdej chwili grozi mi ponowna reoperacja.
Pojawil sie ostatnio problem z krwawieniem z noska. Czekam na wizyte u laryngologa.
Nadal czekam na decyzje w sprawie operacji w Stanach, poniewaz fundusz w pierwszym pismie nie wyraził zgody na wyjazd i sfinansowanie kosztownej operacji. Odwoływalismy sie do sadu administracyjnego w Warszawie.
Po sprawie która wygralismy z NFZ sad nakazal prezesowi funduszu jeszcze raz wnikliwie przejzec mój wniosek wraz z dokumentacja medyczna i ustalic w którym z dwóch proponowanych osrodków (USA lub Lódz) jest wieksza szansa na udana operacje. Teraz czekamy na odpowiedz funduszu. 


14 sierpnia 2007 r.Dostalismy maila od prof. Hanley'a, swiatowego specjalisty kardiochirurgii dziecięcej z USA, który powiedział, że mnie zoperuje, jesli już bede sam oddychał (zostane odłaczony od respiratora) 
03 grudnia 2007 r.Otrzymalismy fax ze szpitala w Stanford z kosztorysem leczenia.
Operacja, 7 dniowy pobyt na intensywnej terapii i 20 dni na oddziale kardiologicznym zostały wycenione na ... 785 000 USD.
Wstępny termin operacji jest ustalony na luty 2008r. Dlatego zaczynamy intensywne zbieranie pieniażków na pobyt mamy - Eli w USA oraz na przelot, ponieważ Ministerstwo nie pokrywa kosztów zwiazanych z wyjazdem opiekuna. 

12 grudnia 2008 r.Mamusia dostała negatywna odpowiedz z NFZ, od konsultanta krajowego. Twierdza, że operacji podejmie się prof. Moll z Łodzi! Przez ponad dwa lata mówi się matce, że nie ma szans na operację dziecka w Polsce, a jak istnieje okazja na zdrowe serce Pawełka w Stanach, to...nagle... tak, co tam, zoperujemy !
Mama dzwoniła do profesora Molla i on nie widzi możliwosci korekty całkowitej, tylko zespolenia. 

Wiem, ze moi rodzice mnie kochaja i pragna z całego serca bym był z nimi ... ja też.
Moje chore serduszko potrafi wyrazic ogromna wdziecznosc za to co dla mnie robia. By móc zyc i cieszyc sie zyciem jak kazde zdrowe dziecko pragne prosic WAS o pomoc. Moi wspaniali rodzice wyczerpali juz wszelkie mozliwe formy finansowania.

Źródło: http://www.sercepawelka.pl/
Fundacja:http://www.dzieciom.pl/4404
Piszą o mnie: http://sprawadla.polscott.com/2011/07/14/janysz-pawel-fabian/ 
Wpłaty prosimy kierować na konto: 
Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"  
Bank Pekao S.A. I O/Warszawa 41 1240 1037 1111 0010 1321 9362    lub 
Bank BPH S.A. 15 1060 0076 0000 3310 0018 2615 
(darowizny w ramach zbiórki publicznej)  
Bank BPH S.A. 61 1060 0076 0000 3310 0018 2660
tytułem: 4404 Janysz Paweł Fabian darowizna na pomoc i ochronę zdrowia